Jak to się stało, że w Twoim życiu pojawili się imigranci? Kiedy i w jakich okolicznościach ten temat stał się dla Ciebie ważny i bliski?
Cudzoziemcy od zawsze byli mi bliscy. Uwielbiam poznawać inne narodowości. W postrzeganiu innych kultur wiele też zmienił mój wyjazd do Nowego Jorku. To był rok 2001, byłam jeszcze studentką. To mnie uwrażliwiło, wręcz zmieniło moje życie. Trzy lata temu, na jednym ze spotkań rozwojowych spotkałam Ukrainkę Darię, dziś moją serdeczną przyjaciółkę. Historie, które usłyszałam od niej i jej ukraińskich koleżanek, wstrząsnęły mną. Opowiadały dlaczego wybrały Polskę, dlaczego tak bardzo chciały być usłyszane i zaakceptowane przez nas, Polki. Pamiętam każde ukłucie, kiedy czujesz dyskryminacje tylko dlatego, że pochodzisz z biedniejszego kraju, jesteś emigrantką, a więc z założenia umiesz mniej, gorzej, z założenia potrafisz tylko sprzątać i gotować, czyli to, co każda kobieta (podobno) umie robić najlepiej. Ten kto choć raz był na emigracji, zna to uczucie.
No właśnie, jakie to uczucie? Opowiedz o tym.
Po czasie wiem, że większość współczesnej emigracji to ludzie, którzy prowadzili na Ukrainie czy Białorusi normalne życie, posiadali swoje małe firmy, pracowali w bankach, byli lekarzami. Sytuacja polityczna i ekonomiczna była jednak na tyle przewrotna, że część z nich postanowiła zacząć swoje życie od nowa. Wyjeżdżając do obcego kraju zaczynasz od zera, budujesz poczucie swojej własnej wartości, określasz się na nowo, dostosowujesz do nowych warunków zawodowych i społecznych. Cóż z tego ze masz dyplom uczelni, który nie jest uznawany za granicą, staż pracy w zawodzie, którego nie ma w Polsce. Historie ukraińskich kobiet przywołały we mnie wszystkie wspomnienia i uczucia z mojej emigracji. W Stanach nie zostałam, nie miałam też takiego przymusu, mogłam wrócić do kraju, ja w przeciwieństwie do nich, miałam do czego wracać. Po krótkiej rozmowie z Darią wiedziałam, że muszę jej i pozostałym Ukrainkom jakoś pomoc. I tak właśnie w 2018 roku zaczęła się historia niezwykłej przyjaźni Polki z Ukrainką i wspólne społeczne projekty.
Wspomniałaś o Nowym Jorku. Nie ma chyba lepszego miejsca na świecie, w którym tak bardzo można otworzyć się na inność, obce kultury, na ludzi różnych ras, wyznań i poglądów.
Nowy Jork to mieszanka wszelkich kultur i religii w jednym miejscu. Tygiel narodów, który bardzo dobrze funkcje obok siebie, współpracuje razem i co najważniejsze uzupełnia się. Tam zobaczyłam, jak wiele możemy się od siebie uczyć, a różnorodność kulturowa nie jest tak ogromnym zagrożeniem, jakim może się wydawać, a wręcz przeciwnie. Należy tylko umiejętnie nią zarządzać i stwarzać warunki do wspólnego funkcjonowania, w tym gospodarczego. Podstawą jest akceptacja i tolerancja. Również zrozumienie, że każdy, naprawdę każdy jest potrzebny, bez względu na kolor skóry, narodowość, czy wyznanie. Różnorodność to życie, to rozwój i naturalna kolej rzeczy, której nie zmienimy.
Mieszkasz w Gorzowie, w którym mieszka około 20 tysięcy Ukraińców. Wynika z tego, że co szósty mieszkaniec Gorzowa to Ukrainiec. To znaczące proporcje. Jakie wyzwania stoją przed lokalną, polską społecznością, gdy w stosunkowo krótkim czasie pojawia się w ich małej ojczyźnie tak wielu imigrantów.
To dość złożony i wielowątkowy temat. Nie mamy doświadczeń jako społeczeństwo, jak radzić sobie z imigrantami. Zazwyczaj to my Polacy wyjeżdżaliśmy na zachód w poszukiwaniu lepszego życia. Każdy, kto choć raz był na emigracji wie, jak ważne jest wsparcie, które można uzyskać na miejscu w nowym kraju. I mówimy tu nie tylko o wsparciu instytucjonalnym, ale też społecznym. Nadal jednak największym wyzwaniem, które stoi przed społecznością polską, w tym lokalną jest zobaczenie w drugim człowieku takiego samego człowieka, jakim my jesteśmy. Z tymi samymi obawami, problemami czy potrzebami życiowymi. Jest ogromna potrzeba uczenia ludzi tolerancji już od najmłodszych lat. To bardzo ważne, aby wiedzieć, że narodowość nie definiuje. Traktujmy innych tak, jak sami chcemy być traktowani. To dość proste, jednakże wymaga systematycznej pracy i wzorców. Dlatego w fundacji prowadziłyśmy również polsko-ukraińskie warsztaty integracyjne dla dzieci, które będziemy kontynuować w duchu tolerancji.
W jaki sposób w Fundacji Integracji i Rozwoju Cudzoziemców w Polsce pomagacie imigrantom? Jakie działania podejmujecie, by nie tylko ułatwić im życie w Polsce, ale też zmienić nieco postrzeganie i podejście społeczeństwa polskiego do imigrantów?
Pomoc i wsparcie razem z Daszą niesiemy od ponad 3 lat. Od ponad roku już jako Fundacja Integracji i Rozwoju Cudzoziemców w Polsce. Obliczyłyśmy ostatnio, że z naszej bezpośredniej pomocy na przestrzeni tego czasu w formie warsztatów, konsultacji czy organizacji spotkań integracyjnych skorzystało ponad 3 tys. emigrantów, głownie kobiet i dzieci. Pośrednio miałyśmy wpływ na ponad 7 tys. osób. Główne nasze działania skupiają się wokół organizacji spotkań, warsztatów i konsultacji dla emigrantów, udzielamy też bezpłatnych konsultacji prawnych. Dasza prowadzi również swoje grupy w social mediach, gdzie zarówno ona, jaki i inni dzielą się informacjami, udzielają sobie wsparcia. Doprecyzowując, organizujemy spotkania aktywnych emigrantek po całej Polsce, gdzie przekazujemy praktyczną wiedzę potrzebną imigrantom (dokumenty, zmieniające się przepisy). Mówimy o możliwościach kształcenia i zmiany zawodu, o szansie, którą jednak emigracja daje, mimo że na początku jej nie widać tak wyraźnie. Udzielamy także tak bardzo potrzebnego zwyczajnego kobiecego wsparcia drugiej kobiecie. Stacjonarnie organizujemy również warsztaty integracyjne dla dzieci, spotkania i pikniki rodzinne z okazji dnia Niepodległości Ukrainy, wystawy rękodzieła, piszemy artykuły o kobietach na emigracji, łączymy dziewczyny ze sobą i wspieramy je w zakładaniu i prowadzeniu swoich biznesów tu w Polsce.
Dużo mówi się, o tak zwanej depresji emigracyjnej, wielkim stresie, w jakim żyją imigranci. Spotkałaś się z tym? Jak się to objawia i jakie są skutki?
Niemal każda osoba na emigracji z tym się mierzy i w naszej fundacji spotykamy się z tym na co dzień. Emigracja to ogromna zmiana i szansa jednocześnie, ale tej zmianie na początku towarzyszy ogromny stres związany z wieloma aspektami. Pojawia się tęsknota za rodziną, strach czy dam radę, spada poczucie własnej wartości, zwłaszcza kiedy w swoim kraju wypracowaliśmy już jakąś pozycję społeczną czy zawodową. Na emigracji często zaczyna się od zera, czasami od „- 0”. Dlatego tak ważne jest zapewnienie pomocy, w tym najważniejszej psychologicznej i prawnej, która uzupełnia pomoc formalno- administracyjną. Skutki braku takiego wsparcia są bardzo oczywiste i szybko przewidywalne. Wzrasta poziom frustracji, który rodzi zarówno agresję, jak i bezradność często prowadzącą do załamań czy depresji. Cierpi nie tylko jednostka, ale i lokalna społeczność i gospodarka. Przekłada się to na brak poczucia sensu, sprawczości, motywacji do podjęcia pracy. Pojawiają się sytuacje graniczne i przemoc w rodzinie. O tym wszystkim wiemy, a jednak nadal leczymy skutki, a nie przyczynę, także w przypadku imigrantów. Bardzo chciałabym to zmienić..
Ależ zmieniasz!
Chcę bardziej, mocniej, lepiej. Chciałabym mieć możliwość realnego wpływu na poprawę funkcjonowania ludzi w świecie. Może brzmi to bardzo pompatycznie, ale w swojej pracy zawodowej widzę, jak czasem niewiele potrzeba, aby żyło się nam lepiej. Uważam, że pomoc specjalistów, dobrych terapeutów, dietetyków, psychologów i coachów powinna być dostępna już w okresie dorastania dzieci. Kładzie się duży nacisk na przedmioty, które w tak szybko zmieniającym się świecie nie są już potrzebne. Nie uczy się trenowania kompetencji miękkich, samoakceptacji, tolerancji, wzmacniania mocnych stron, budowania pewności i niezależności w myśleniu. Nie uczy się dbania o swoje zdrowie, świadomego oddychania. Świat naprawdę byłby lepszy, a ludzie spokojniejsi i zdrowsi fizycznie i psychicznie, gdyby na początkowym etapie dostali takie wsparcie.
Widzę w Tobie mądrą idealistkę z poczuciem misji.
Nie można stać w miejscu, człowiekowi potrzebny jest rozwój, ale aby się rozwijać, trzeba mieć rozwiniętą świadomość, wychodzić poza schematy i mieć stworzone warunki do rozwoju. Nad tym wszystkim pracujemy w Fundacji z imigrantami, ale też nad tym wszystkim od lat pracuję ja sama. Rozwój to moja ogromna wartość i potrzeba, bez której nie umiem funkcjonować. Z rozwojem zawsze łączy się wolność. Bardzo ją cenię, uwielbiam czuć wolność w rękach, w myślach i marzeniach. Niezależności i wolności w myśleniu staram się też uczyć moja córkę Lenkę, która jest moja absolutną miłością. Kocham też swoją pracę i czuję powołanie do jej wykonywania. Wspieram ludzi w rozwoju swoich kompetencji, w przyjrzeniu się swoim schematom i przekonaniom. Często pracuję nad poczuciem własnej wartości i pewności siebie którą my kobiety łatwo tracimy. Uczę też asertywności i pracuję nad kwestiami przekonań finansowych.
Rozwój oznacza pracę nie tylko nad własną świadomością, ale też nad samoakceptacją. Czy w pełni akceptujesz siebie?
Wymagało to wiele pracy własnej, ale teraz z czystym sercem mogę powiedzieć, że w pełni akceptuję siebie. Dziś wiem, że na wiele rzeczy nie mam wpływu, a ciągłe poprawianie swoich mankamentów niewiele wnosi, oprócz frustracji. Przestałam się nad tym skupiać, zdałam sobie sprawę, że nadal mam tylko 24 h w ciągu dnia i wiele rzeczy do zrobienia dla siebie i innych ludzi. Zwyczajnie szkoda mi już czasu i mojej energii, by nie akceptować siebie. Uświadomienie sobie tego jest bardzo uwalniające. Jestem sobie wdzięczna za ogrom pracy, którą wykonałam i którą każdego dnia nadal wykonuję, aby tak się czuć. Akceptacja siebie to początek drogi ku nowemu. Bez niej kręcimy się jak w karuzeli, jest ruch, ale finalnie nadal jesteśmy w tym samym miejscu latami.
W jakim Ty jesteś miejscu dzisiaj?
Dzisiaj widzę w sobie mądrą i silną dziewczynę, która jest naprawdę szczęśliwa i spełniona. Im starsza jestem, tym czuję się bardziej dojrzała, pewna siebie i piękniejsza niż 10 czy 15 lat temu. Oczywiście, widzę swoje niedoskonałości, ale teraz, po czasie w zupełności je akceptuję. Przecież na niektóre rzeczy nie mamy wpływu i poświęcanie czasu na ich korygowanie jest jego stratą. Czy nie lepiej dostrzegać i rozwijać w sobie to, co w nas wartościowe, piękne, ładne i urocze? Ja od paru lat tak robię. To przynosi wiele wolności i siły wewnętrznej.
Pytam o to nie bez powodu, wszak zostałaś bohaterką kampanii „Jesteś idealna, kiedy jesteś sobą!” marki Patrizia Aryton. Bycie sobą jest dzisiaj łatwe?
Bycie sobą w obecnym czasie bywa trudne, ale jest zdecydowanie luksusem, na który każdy z nas powinien sobie móc pozwolić. Uważam nawet, że powinno być to nasze niezbywalne prawo i obowiązek. Wiem też, jak bardzo bycie sobą jest ważne, aby utrzymać swoje zdrowie fizyczne i psychiczne na dobrym poziomie. Ciało bardzo wiele mówi nam o tym, co nam nie służy. Ta wiedza jest dostępna dla nas, jednak często w pędzie życia przekraczamy swoje granice, nie korygujemy tego, nie pozbywamy się napięć, nie wyrzucamy emocji z siebie. A jak wszyscy wiemy, finalnie każdy marzy, aby być zdrowym i żyć tak długo, jak tylko możliwe w pełni sprawnym psychicznie i fizycznie. Bardzo polecam większą uważność, wszelkie rodzaje ćwiczeń, rozmowy ze specjalistami. Bycie sobą to swoisty rodzaj odpowiedzialności za siebie.
„Jesteś idealna, kiedy jesteś sobą” – to hasło przewodnie kampanii. Jak je definiujesz, jak mocno ono określa Ciebie?
To hasło jest niesamowite i tak bardzo, bardzo prawdziwe! Mocno oddaje to w co wierzę i propaguje na co dzień w swoich poglądach i w pracy zawodowej. Jest taki cytat, który towarzyszy mi od wielu lat i jest mi bardzo bliski - „Be yourself, everyone else is already taken”. Bycie sobą to najlepsza przygoda życia, którą rozpoczęłam dobrych parę lat temu. Odkrywanie siebie, przekraczanie strefy komfortu, sprawdzanie siebie w nowych rolach, bycie w końcu bliżej siebie i dla siebie to zaskakująca, wymagająca odwagi, ale jedyna droga do sobie, warta każdego czasu i pieniędzy. Bardzo dziękuję marce Patrizia Aryton za zaproszenie do tego projektu, choć było to dla mnie ogromne zaskoczenie i długo nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Bardzo szanuję i jestem wdzięczna pomysłodawczyni kampanii za pomysł i otwartość. Wyróżnienie zwykłych, a jednocześnie niezwykłych kobiet, które starają się zmieniać rzeczywistość wokół siebie, świadczy o dużej dojrzałości firmy i społecznym zaangażowaniu. W tych zwykłych, niezwykłych kobietach jest przede wszystkim autentyczność i kwintesencja tego, czym jest kobiecość.
No właśnie, czym jest kobiecość. Dla Ciebie osobiście?
Kobiecość to dla mnie bardzo szerokie zagadnienie i jego definicja zmieniała się u mnie na przestrzeni lat wielokrotnie. Teraz wiem że kobiecość łączy w sobie wiele określeń i każde z nich na poszczególnych etapach życia odgrywa inną rolę łącząc się w całość. Kobiecość to dla mnie przede wszystkim stan umysłu, potężna moc i twórcza siła, z której nauczyłam się korzystać. To także moja delikatność z własnym zdaniem, wrażliwość, upór, czasem chaos i łączenie niemożliwego w życiu. Kobiecość to także styl bycia, otwartość na siebie i innych, odwaga by być sobą niezależnie od oczekiwań. To zdrowa akceptacja siebie, selfconcept i cieszenie się życiem tu i teraz z tym, co mamy, takimi jakie jesteśmy. To odwaga i samoświadomość bycia sobą.
I na koniec zapytam o Twoje marzenia, plany…
Moje plany i marzenia mnie czasami zaskakują. Kiedyś mnie frustrowały, bałam się, że są niewykonalne, a ja bywam bardzo uparta, kiedy bardzo mocno czegoś chcę. Teraz marzę bez strachu, swobodnie i wybiegam daleko w przyszłość. Zawodowe plany i marzenia to z pewnością rozwój naszego nowo powstałego Lubuskiego Centrum Kobiet na Emigracji. Marzę, aby była to ogólnokrajowa niezależna organizacja, posiadająca dobrze funkcjonującą strukturę, infolinię dostępną dla kobiet i stałe finansowanie oraz wsparcie instytucjonalne. Chcemy, aby każda kobieta, która przyjeżdża do Polski mogła skorzystać ze wsparcia, jeśli go potrzebuje. Chciałabym również zostać niezależnym doradcą ds. kobiet na emigracji przy jednej ze struktur UE. Uważam, że wciąż za mało mówi się o rozwoju kobiet i wciąż za mało realnego wsparcia dostajemy w przystępnej formie. Chciałabym mieć realny wpływ na politykę państwa w kwestiach kobiet. A prywatnie marzę o długich wakacjach z rodziną i wywiadzie u Oprah Winfrey.
MAGDALENA SIELSKA
działaczka na rzecz imigrantów. Od ponad 2 lat jest coachem, professional life coachem, od 2020 roku coachem International Coach Federation. Prowadzi warsztaty rozwojowe, uzupełnione po akredytacji ICF sesjami i konsultacjami. Mieszka w Gorzowie Wlkp., współpracuje z gorzowskim Urzędem Miasta w ramach prowadzenia Punktu Wsparcia Informacyjnego dla Cudzoziemców. Rok temu, wraz z przyjaciółką z Ukrainy, założyła Fundację Integracji i Rozwoju Cudzoziemców w Polsce, a kilka dni temu działalność rozpoczęło Lubuskie Centrum Wsparcia Kobiet na Emigracji oferujący bezpłatną pomoc prawną dla cudzoziemców, pomoc psychologa, mediatora, doradcy adaptacyjnego czy coacha.